Pojawiają się i znikają. Niektóre są wyraźne, inne ledwo przechodzą próg świadomości. Moje myśli. Inne niż czyjekolwiek.
Myśli. To na razie tylko słowo, pewne umowne pojęcie obejmujące w swoim znaczeniu jakieś bliżej nieokreślone wrażenia, które pojawiają się w umyśle. A umysł? Dom myśli. Miejsce, przestrzeń, w której to myśli się pojawiają. Również płótno na którym są oglądane. Myśli mają barwy. A zabarwiają je emocje i uczucia.
Myśli. Są czym są. Ale czym są? To twory okalające świadomość. Nieustanne dopowiadanie historii czystego bycia. Ekskluzywna i osobista narracja rzeczywistości. Wewnętrzna ekspresja istoty. Sposób przeżywania chwil przez ożywioną i wysoce reaktywną formę materii. Taniec tożsamości.
Myśli. Chwilowe. Czasowe. Samoistne. Jednak mają swoją inercję. Zajmują pewną abstrakcyjnie rozumianą przestrzeń. Być może same ją tworzą. Na pewno są relacyjne i to w tej topografii wzajemnych relacji zapisany jest ich wydźwięk.
Myśli. Ciągi wrażeń. Składają się na pozór ze słów. Ale słowa zdają się być tylko potencjalnym produktem końcowym myślenia. Słowo jest tylko pewnym specyficznym wrażeniem asocjującym ciąg dźwięków lub znaków z konkretnym wyabstrahowanym konglomeratem wrażeniowym. To co dzieje się na niższym poziomie wcale nie musi dotyczyć słowa w formie jaką znamy. To trochę tak jak to co obserwujemy w świecie fizycznym. Wszystkie formy widzialne wynikają z niskopoziomowych zależności molekularnych, które nie są widoczne z pułapu, w którym poruszamy się na codzień. A jednak kształtują one to co możemy oglądać gołym okiem. Myśli mogą na powierzchni być zawarte w słowach, tym naszym codziennym pułapie. A poniżej leży wiele zależności, które mogą zdawać się nie wynikać bezpośrednio z samych słów.

Leave a Reply